Teraz jest moda na gangi szkolne, choć już ameryka chyba powoli przestaje być wzorem do naśladowania.....
Wyśmiewany Giertych miał jakiś tam pomysł na szkołę, i co tu mówić szkoła powinna być bezpiecznym miejscem. Bierz pan dyktafon za pazuchę, albo spy cam, idź na rozmowę. Jak ty przestępcy nie złapiesz za wszarz, to policja cię w tym nie wyręczy. Potem bierz pan wysokie odszkodowanie od szkoły: jak się nie nauczą od strony finansów, dalej się będzie powtarzać, jak raz zabulą, zadbają o obecność nauczycieli. Nie wiem jak budżet szkoły, ile dla nich będzie dawką terapeutyczną, 40 ooo? 50ooo? A tamtemu bachorowi może przyczepić do łba czerwoną metkę, i w razie czego wygonić do psychologa na konfrontacje... niech tam się popisuje gierojstwem. W każdym razie postawić gościa przed klasą, zrugać dobrze, najlepiej aby małe się popłakało ;-) hehe.. no ja się na tej materii nie znam, belfer czy dyrektor powinien coś mądrego zaproponować. Nie zaproponuje - do kuratorium, że załoga nie ma odpowiednich kwalifikacji, niech przyślą wizytatora ... Giertych wróć... ja tam wiem co w tych szkołach nie halo... wiem, ale nie powiem....
Może narzeka się na amerykański system prawa, ale to w ameryce w łazience nie ma gniazdek 220 V... no i zachodni sprzęt jest ostro bezpieczniejszy od polskich do niedawna wyrobów, gdzie nie myślano o takich kwestiach...
Jak panu nie zapłacą raz, bądźmy szczerzy, co oni tam zmienią... no co... będą się śmiać po kątach z bucem dyrektorem zapewne.. oj dyrektorzy szkół to osobna kategoria palantów, chociaż i czasem fajni goście... różnie bywa.... no ale czasem to jest numer ostry... Trzeba mieć nieźle we łbie, aby brać pod opiekę 1000 dzieci ..
Ludzie mogą myśleć, że dyktafon za pazuchą to "zatrute źródło".. zatrute źródło to jest przy przeszukaniu, gdzie mamy wątpliwości, skąd rzeczy pochodzą, że ktoś mógł wrzutkę zrobić. A nagranie to czyściutki dowód, tylko władzy niewygodny....
Nauka co do "technologii" uczenia dzieci poszła głęboko naprzód... no są fantastyczne techniki metody itp.... a w polskiej szkole mamy wciąż powojenne średniowiecze.... i klasy po 40 osób zapewne... Trzeba być niezłym durniem, panie były premierze Tusk, aby sobie takie dzieci chować.... Dajcie teraz podatek vat na książki 200 procent, no bo potrzebujecie kasiory na kontynuowanie wojny przeciw Ukrainie..... oj będzie się DZIAŁO.. będzie się DZIAŁO...... Nakradniecie się, i zczeźniecie, jak zeszłoroczny śnieg... tak to się z wami skończy.. a mogło być tak pięknie.. wydłużenie życia, nieśmiertelność.... a tak kopniesz pan w kalendarz i to będzie ostatni pana dobry wykop. Trzymamy kciuki żebyś pan nie spudłował.
Nie wiem jak w szkole o której pisze autor, ale w dwóch szkołach do których chodziły moje dzieci realizowana była idea "szkoły bez przemocy".
Wtłaczano dzieciom do głów, że w żadnym wypadku nie wolno stosować przemocy.
Jak ktoś cię zaatakuje, zrobi ci krzywdę, to zgłoś to Pani, ale nie wolno reagować.
Syn opowiadał mi, że jest w ich klasie (druga podstawówki) chłopiec z ADHD, który wszystkich terroryzuje. Czasem rzuca się z pięściami, niekiedy z jakimś przedmiotem typu ekierka.
Kiedy mówią Pani, to ona mu tłumaczy, że tak nie wolno.
Tłumaczyłem mu cały czas, żeby nie dawał sobie takich głupot wmawiać i jeżeli ten matoł go zaatakuje, to ma mu tak przyłożyć żeby drugi raz nie próbował.
Ale pani mówi, że nie wolno oddawać.
Tłumaczę mu, że nie chodzi o oddawanie. Nie mówię ani żeby się mścił, ani żeby się z nim bił, tylko mówię, żeby się bronił.
Tłumaczyłem synowi, że to tak naprawdę dla dobra tamtego chłopaka. bo nauczyciele uczą go, że nic mu nie grozi. Kiedy się na was rzuca sprawia mu to przyjemność, nie spotyka go nic nieprzyjemnego, więc to powtarza.
Aż w końcu trafi na kogoś kto mu zrobi krzywdę.
Ty mu krzywdy nie zrobisz, tylko uderz go tak, żeby ze dwa dni to odczuwał.
Ani nauczyciel ani ja nie możemy mu nic powiedzieć ani zrobić. Tylko wy to możecie załatwiać.
Niestety nic do syna nie docierało. Pani nie pozwala i koniec. Mówię, że pani nie może mieć pretensji, że się bronisz. Jak będzie miała pretensję, to powiedz że tata ci tak kazał i niech mnie wezwie do szkoły.
Wszystko na nic. Indoktrynacja w szkole była silniejsza.
I tak pewnego razu żona dzwoni że dostała informację ze szkoły, że trzeba przyjechać bo syn ma rozciętą brodę na 3cm.
Okazało się, że tamten matoł niby z ADHD zaczął zaczepiać jakiegoś chłopca. Tamten to ignorował aż w końcu się wkurzył i go odepchnął.
A na korytarzu akurat była matka tego matoła.
Weszła i stanęła w obronie synka co więcej zaczęła krzyczeć i szarpać tego drugiego.
Znalazła się również nauczycielka i ta matka zaczęła jej opowiadać, że jej syn został napadnięty itd...
A mój stał obok więc podszedł do nauczycielki i powiedział, że ta pani kłamie, bo tak nie było.
I wtedy ten matoł rozpędził się i wpadł z tyłu na mojego syna swoją masą tak, że ten uderzył całym impetem w róg ławki.
No i mówię mu u chirurga; widzisz nie reagowałeś jak cię matoł zaczepiał, nie broniłeś się, to teraz nie jęcz, że masz brodę szytą.
Potem mieliśmy rozmowę z dyrektorką i panią pedagog i powiedziałem im to samo;
niestety próbowałem synowi tłumaczyć, że nie powinien słuchać tych waszych bzdur o szkole bez przemocy (czyli inaczej o monopolu na przemoc dla bandytów i matołów z ADHD) i powinien się bronić.
Jest dwa razy silniejszy od matoła, więc jak by mu przypieprzył to by się przemoc skończyła.
I mówię pani pedagog, że mam nadzieję, że to będzie dla syna nauczka, że trzeba się taty słuchać a nie nauczycieli.
Obie panie nawet nie zaprzeczały. Z zasadzie to pokiwały głowami.
Zawsze było minimum siedem lat ,jako wiek dla dzieci gdzie mogą wysiedzieć 45 minut .Przykro mi ale POyebom to przeszkadzało i zarąbali dzieciom jeden rok dzieciństwa , do tego dowalili 67 rok pracowania , czyli wyrąbali równo wszystkich .Wniosek jest jeden na pohybel PO i ich Bredzisławowi . Pzdr.
"Prawo do obrony nazwałem samosądem, bo sądzi się samodzielnie i reaguje."
Kto Pana uczył mówić po polsku - czy może jest to następny przykład politycznie poprawnej nowomowy?
Sądzi samodzielnie i reaguje - to jest właśnie samoobrona. Sam osądził, że jest w niebezpieczeństwie, sam zareagował i sam się obronił- a szanowny Pan by chciał, żeby poprosił kogoś innego, żeby za niego pomyślał i tego kogoś zapytał, czy może się bronić? Może pani nauczycielki, która jest wyznawczynią zasady nieagresji - nieagresji, jak chodzi o atakowanych, ale nie w stosunku do agresorów, którzy już tej zasady trzymać się nie muszą?
samosąd «samowolne ukaranie kogoś z pominięciem postępowania sądowego»
samoobrona
1. «obrona samego siebie»
2. «obrona kraju przed wrogiem organizowana i prowadzona własnymi siłami przez ludność cywilną»
Pytasz co robić. Ano do każdego jego językiem. Czyli wobec agresorów - przemyślana "agresywna" strategia; nie, nic nie ugrasz żartem, ignorem itp. Do dyra też szkoda czasu iść. Pamiętaj, "przemoc rzadko kiedy jest rozwiązaniem, ale kiedy jest, jest jedynym rozwiązaniem". Czasem trzeba dać fangę w nos. Z obowiązku. Z obowiązku wychowania (zaniedbbanego być może przez innych), obrony słabszych, obrony własnej integralności, obrony własności (własnej, cudzej). Przeraża mnie fakt, że muszę facetom przypominać te podstawowe sprawy. Ale nie o socjologii chciałam. Pytasz co robić. Ano rozważyć wypróbowane juz rozwiązanie (ono działa, chyba jako jedyne działa).
Rozwiązanie to jest następujące:
- przekazujesz dzieciom (wsio ryba, chłopiec, czy dziewczynka) parę podstawowych prawd (np. te w/w o obronie koniecznej, obronie wartosci itp), MASZ PRAWO SIĘ BRONIĆ;
- zapominasz o pier...nikach typu "a dziefczynce sie nie wypada bić"; to nie jest kwestia wypadania/niewypadania, tylko prawa do obrony, a wypadać to nie może podpaska z gaci;), reszta rzeczy wypada/nie wypada to pikusie;
- zapisujesz się wraz z dziećmi do DOBREJ szkoły sztuk walki; jak wybrać dobrą szkołę, to odrębny temat; Osobiście odradzam te z trzema pokłonami, kolorowymi strojami, pokazami do muzyki itp fajerwerkami; Lepsza jest ta, w której jest mało ćwiczących w jednej grupie, jest worek treningowy, atrapy broni, OGÓLNOROZWOJÓWKA itp. Dzięki temu nie tylko spędzasz czas z dzieckiem, nie tylko na robieniu czegoś, z czego wszyscy macie frajdę oraz zdrowie, ale i masz bezpośrednią kontrolę nad tym kto i czego uczy Twoje dzieci; to ważne nie tylko na tym polu;
- przekazujesz dziecku mądrość, że jak za komuny, tak i teraz, szkoła to część "nadbudowy" (hihi) i tam się nie należy zbytnio patyczkować;));
- wychowawczyni pożyczasz albo darowujesz w prezencie książkę Zwoździaka "Zawsze bezpieczna";
- mówisz, że ta książka to nie tylko Twój podręcznik (a powinien zostać także podręcznikiem wychowawczym wychowawczyni), ale i wyraz Twego światopoglądu; A ten światopogląd jest taki, że:
*) każda jednostka ma prawo do obrony,
*) wolę by mnie 3 sądziło niż 6 niosło moje dziecko,
*) dziecko zostało nauczone technik "osłon", blokowania, ale też obezwładniania oraz "innych" (eufemizm)
*) jako prawny opiekun dziecka wydałem mu polecenie, by w ramach w/w ŚWIATOPOGLĄDU, w razie potrzeby walnęło RAZ; Raz a porządnie, tak, żeby potem chirurg był potrzebny i chętnie poniosę za to odpowiedzialność, a przy okazji powiem prokuratorowi SKĄD się wzięła sprawa (tj. że wywołał ją totalny ignor i indolencja szkoły), bo jestem człowiekiem praworządnym i przed prokuratorem złożę OBSZERNE zeznania;
*) więcej do szkoły w tej sprawie przychodzić nie będę (moje stanowisko nie podlega negocjacjom);
*) tym bardziej, że w godzinach od...do, ja pracuję, w przeciwieństwie do szkoły;)
Skutki będą tylko i wyłącznie pozytywne. Sprawdziłam. W praktyce. Teraz Twoja kolej. Głowa do góry, pierś do przodu. I póki nie znajdziesz dobrej szkoły sztuk walki, to Ty i dzieci lecicie: pompki, brzuszki i pajacyki (nie na twardym podłożu) ile tam kto może. Co np. drugi dzień. Niewiele, stopniowo coraz więcej. Byle regularnie. Zwoździaka też poczytaj i daj do poczytania żonie. Szkołę olewaj ile się tylko da. Wychowuj swoje dzieci. Powodzenia, miłego dnia.
Oj tam, z tym nagrywaniem;)). Już któraś z afer naszych codziennych zaowocowała orzeczeniem sądu, że własny głos nagrywać to można. Ja nawet w razie przeszukania i znalezienia dyktafonu, to się (skutecznie) broniłam tym, że nagrywałam tylko siebie, żeby mieć dowód, że nie mówię do pana władzy/prokurwatora "ty *ju";)). Policji to się wręcz podobało;).
Pani dać do przeczytania "Zawsze bezpieczną", choć w sumie to próżna fatyga. Z nauczycielami się nie gada. Nie ma o czym. Znacznie lepiej robić swoje jak to opisałam wyżej. A dziecku powiedzieć, że słuchać, to ma mamy i taty a nie obcych ludzi. O.
NIE chodzi o samosąd! Jeszcze raz polecam (dobrą) szkołę sztuk walki. Osłony, bloki, obezwładnienie, itp. działania na "zmęczenie" przeciwnika, to w większości przypadków wystarcza. Zresztą nader często wystarcza (tj. działa odstraszająco) już sama zmiana postawy i zachowania, jaką daje trening (psychiczny i fizyczny) :).
Właśnie temu służy dobry, calościowy trening, zakładający pracę nie tylko nad mięśniami, ale przede wszystkim nad głową;). Pozbądź się skrupułów. Gdzie ideały obrony słabszych?! Słuchaj, chłopie, moje dziecię nieletnie stanęło parę razy w obronie słabszych. Miało za to obniżone zachowanie (hiehie) i pochwałę od nas-starszych.
Właśnie to chcę powiedzieć - dobra szkoła uczy nie "jak przypier*ć", ale "kiedy, jak, z jaką siłą i komu przywalić najmniej dolegliwie a skutecznie". Dobry trener nauczy tego Twoje dziecko. Wyzbądź się więc obaw.
Przybij piątkę! Swoją szosą, co to za czasy, że baby(?) muszą facetom przypominać podstawowe prawa naturalne (samoobrona, stawanie w obronie słabszych itp)...
Nauka właściwych postaw oraz sztuk walki to JEST rozwiązanie "bez przemocy":) i NIE jest to rozwiązanie "twarde" (w końcu chcącemu, tu: chącemu draki, nie dzieje się krzywda, nie wypaczajmy, proszę, humanitaryzmu!). Gadanie pomoże tylko na jakiś czas. To ważne, by zyskać ten czas (potrzebny na trening), ale to tylko doraźne. Zresztą sam zobaczysz. Takie gładkie europejsko-amerykańskie "porozmawiajmy" o tym z reguły nie prowadzi do niczego dobrego. Oczywiście próbować warto, bo a nuż. Ale w tym czasie róbcie te pompki i brzuszki (mały niech się "kula" zamiast "pompować", co mu dobrze zrobi na kręgosłup) oraz szukajcie DOBREJ szkoły sz.w. Z dobrego serca radzę. Im wcześniej taki chuligan dostanie w łeb (na własne kategoryczne żądanie), tym DLA NIEGO lepiej, tym większa szansa na wyprostowanie patologicznego charakterku. Pomyśl, może uratujesz tym czyjeś życie za np. 20 lat??
"Definicje słownikowe nie są dla mnie ostateczne."
Nie, nie są ostateczne, ale dość dokładnie określają zakres pojęciowy. W tym wypadku, wbrew temu co Pan pisze, zakresy pojęciowe się nie są zbyt bliskie, natomiast Pan usiłuje je niebezpiecznie ujednolicić.
Dzięki takim zabiegom, język angielski nie przypomina języka angielskiego, a jest nowomową, gdzie zakresy pojęciowe, często nie mające wiele ze sobą wspólnego, zostały zbliżone lub zastąpione.
Oczywiście, że celowo Pan to napisał, bo takie zabiegi ("uczy mnie refleksja nad pojęciem") zawsze robione są celowo, a od uczenia (innych) poprzez narzucanie refleksji nad jednoznacznymi pojęciami, wyrazy tracą sens, a prężny, zdrowy język staje się bełkotem nowomowy. W efekcie, nic nie jest nazywane po imieniu, a rzeczy pozytywne przedstawiane są jako negatywne i odwrotnie.
Taka postawa prowadzi do tego, że prawda, fałsz, dobro i zło, stają się pojęciami relatywnymi, a w efekcie do działań takich, jak np. ochrona praw pedofilów, a nie molestowanych dzieci.
Tak jest również w tym wypadku, gdzie zachowanie pozytywne i pożądane, mianowicie samoobrona, zostało ujednolicone z zachowaniem wyjątkowo negatywnym, jakim jest samosąd.
Język się zmienia. To fakt. Ale też (wybacz offtop) język jest zmieniany niejako "odgórnie". Popatrz na zamianę pojęć "akceptacja" i "tolerancja" oraz wiele innych temu podobnych przekłamań serwowanych nam niemal co chwilę. Podzielam obawy "Lotnej", żeby nie zrównywać samoobrony (prawo natrualne i prawo każdej jednostki do obrony swojej integralności) od samosądu (pastwienie się z naruszeniem zasad społecznych, prawa, prawa naturalnego) - tak w dużym skrócie.
Sory, ale to z letka zalatuje absurdem. Pomijam już niestosowność podobnych "eksperymentów" w tematach poważnych (bywa, że i śmiertelnych). Zrówanie samoobrony z samosądem, to trochę jak zrównanie akceptacji z tolerancją (już dokonane) albo milości do dzieci z pedofilią (obecnie nad tym pracują i nawet nas o tym informują), albo aborcji z odpowiedzialnym rodzicielstwem. Inna klasa, ale tem sam ciężar gatunkowy. (Nie, nie chcę rozwijać tych tematów w tym miejscu, posłużyły mi one do pokazania analogii).
Pewno o tym wiesz, ale powtórzę: są otóż sprawy, które NIE podlegają negocjacjom. Jedną z nich jest prawo każdej jednostki ludzkiej do życia. Godnego. Do szacunku. Eksperymenty se możesz robić w zakresie "na jaki kolor pomaluję ściany w mieszkaniu" a nie "mieszkanie, czy skok przez balkon". Tak, tego kalibru był Twój "eksperyment".
I w ogóle co za jakiś fake - Twoje dziecko jest zagrożone a Ty sobie slownik wertujesz;)).
Ponownie odnosę się też do popularnego przekonania, że "sztuki walki = przemoc" (czemu pośrednio dałeś wyraz w komencie 22.04.2015 14:27:42). Otóż doświadczenie pokazuje, że przeciętny człowiek, w krau takim jak Polska obecie, z przemocą ma do czynienia w, powiedzmy, 1% przypadków. I sztuki walki przychodzą mu z pomocą, nie, nie w tym 1 %;). Tylko w tym, żeby ten 1% zmniejszyć do, powiedzmy, 0,5%:). I żeby, ostatecznie, poradzić sobie z tym 0,5% sytuacji zagrożenia przemocą. Tak, zgadzam się, słownik bardzo pomoże w pozostałych 99,5% sytuacji;). Ale ja mówię o tym "ogonie" krzywej Gaussa, gdzie słownik, jeśli ma się przydać, to raczej jako podręczne narzędzie "odręczne";)).
A już całkiem na marginesie, to mnie się przypomina moja pani ze szkoły. Uczyła nas, że słowo znaczy DOKŁADNIE, to co znaczy. Wiesz, słowotwórstwo, rdzeń i takie tam. Nie ma miejsca na wątpliwości. Miała inny słownik niż Ty??
"Definicje pojęć w słownikach pochodzą z doświadczenia i namysłu nad nim". Nie. Język (i jego "narzędziownia", czyli słownik) powstaje inaczej. Grodzieńska leciutko o tym zaznaczała w swoich wspomnieniach, ale warsztat pracy np. Kopalińskiego;), to odrębny temat.
"Czytasz moje komentarze bez zrozumienia" Nie. Czytam tekst, tak jak mnie pani uczyła - to, co JEST NAPISANE. Rdzeń i końcówka. (Wiesz, słowotwórstwo, te takie rupiecie ścisłej analizy języka). Wiem, wiem, słowo jest nośnikiem pewnych pojęć, wiem, "mowa służy ukrywaniu myśli" itp. Jednak to ostatnie zdanie, to już swego rodzaju zabawy intelektualne;). A ja swoich rozmówców traktuję poważnie.
"ja kwestionuję definicje słownikowe" - rób to, jeśli ma Ci to w czymś pomóc, ALE. Ale definicje są jasne. Nawet jeśli nie przekonuje Cię słowotwórstwo, to "Lotna", o ile rozuzmiem, zacytowała te definicje. Są one jasne i precyzyjne.
A sędzia w sądzie będzie się posługiwał słowikiem języka polskiego tylko w ostateczności. Najpierw weźmie pod uwagę wypracowane dotąd orzecznictwo. A ono jest jasne. Ono TEŻ jest jasne (mam na myśli różnicę między samosądem a samoobroną). Jest caaaała nauka o tym czym jest czyn karalny, z czego się musi "składać", by był karalny (czyt. co odróżnia samoobronę od samosądu). A podręcznikiem też nie jest tu słownik;). Tak więc kwestionuj sobie, jeśli chcesz, tylko czemu to ma służyć. (Nie, to nie jest pytanie, to zwrot z dziedziny retorycznych. Na to niepostawione pytanie odpowiedz sobie sam).
Zarzucasz mi czytanie bez zrozumienia. Wierz sobie w co chcesz:). Szanuję cudzą wolność poglądów. Jednakowoż jak mamy mówić o zrozumieniu, to, hmmm... czy ja je czytam bez zrozumienia, czy też przedstawiam swoje myśli/refleksje, jakie wzbudzają we mnie przeczytane komenty? Hę?;))) (Tu kolejne pytanie retoryczne o "zrozumienie" .)
" bo pokazuje że nie wiemy, kiedy jest właśnie tyle ile być powinno" - Wiemy, wiemy:). "Kochaj i rób co chcesz":) + "linia demarkacyjna" określona w dalszej części nin. komenta. Swoją szosą, coraz częściej spotykam ludzi, którzy mają problem ze stosowaniem prawa naturalnego. Jest to zaskakujące o tyle, że przecież "prawo naturalne" jest dla nas jak BIOS dla kompa, czy cuś. Promienie Słońca są ciepłe a prawo moralne jest w nas;) czy jak to tam leciało;).
Zamiast podsumowania:
- Podałeś info (zakładam, że nie fejka, czy hipotetyczną gdybologię) o tym, że jakieś dziecko jest poddawane przemocy;
- Parę osób poruszonych faktem, że oto jakiś bezbronny jest w sytuacji zagrożenia i nie ma mu kto pomóc, podzieliło się swoimi myślami (ogólnie, o temacie, nie o Tobie jako tacie, i nie poprawiać rymu w prozie); Bo uważają, że takich sytuacji nie wolno pozostawiać bez reakcji, że coś trzeba zrobić; Niechby to było coś małego, ale bezczynność jest niegodna człowieka;
- Temat (istotny!) skręcił w stronę definicji, słownika, przenikania pojęć;
- Przyjęta w doktrynie zasada "samoobrony koniecznej" rozumiana, tak jak tego nauczają ("jak on mnie w ucho, to ja go mogie tylko w ucho i tylko z taką samą siłą") jest... urocza;). Sami sędziowie przyznają, że to... idealizacja, coś, co w zwykłym życiu nigdy nie występuje. Jak gaz doskonały albo co;) ;
- Ci sami sędziowie po cichu przyznają, że w samoobronie chodzi o to, by uczynić napastnika niezdolnym do dalszej masakry, przy możliwie najmniejszym uszczerbu dla niego. Nie wiem, czy Twój słownik przyjmie taką linię demarkacyjną "czy zrobione było dosyć, czyli właśnie tyle ile potrzeba, czy też za dużo, czy może za mało". Jak bowiem rozumiem praktyka orzecznicza też jest przejawem niezrozumienia;)).
Trzymaj się!:) i idź z dzieckiem na wiosenny spacer na to ciepłe słońce:). Niech Was ogrzeje:).
PS przecież wiem, że "nie wertujesz słowników w poszukiwaniu odpowiedzi" - emotki zauważyłeś?;)
No, to pogadalim, idź(-cie) robić te brzuszki:). Ja swoje odwaliłam rano:). Następne będę robić ze słownikiem na brzuchu;). A potem dodam do nich kpk;))).
Poznanie
Blog Marcina Kotasińskiego o filozofii, psychologii, naukach ścisłych i duchowości. PoznaniePoznania.pl